niedziela, 27 stycznia 2008

powrót na front...

Czas urlopu mija szybko.Zosia wymusiła zrobienie zdjęcia,dziewczynki nie odstępowały ojca ,bez przerwy domagały sie wojennych opowieści. Te nie były budujące,ale mowił im o tym oględnie...jakby oswajał z mogacą-często nie przewidywalną własną egzystencją.Ale zawsze pocieszał-"dziewczyny-ja nie dam sie zabić".No cóż-w nadzieji siła.Dwa tygodnie mineły...całą rodziną odwieziono Bernarda do Łasina-na stacje... Stąd pojechał do Grudziądza-i dalej do Berlina i Aahen...i dalej-na front.On w pociągu-one na bryczce-wszyscy przygnębieni...Kiedy-i czy spotkamy sie jeszcze... A z pól wojennych dochodziły smutne wieści.Wojna zatrzymała sie-wojska stały latami w miejscu.Przeciwnicy-w wojennej propagandzie obrzucali sie...próby budzenia dalej wojennego zapału załamywały sie.Co i rusz dochodziły wieści o zabitych lub zaginionych,coraz częsciej-gońcy donosili koperty z czarnymi opaskami...Niezadowolenie rosło.Słyszano-że w wielkich miastach narastały niepokoje społeczne,coraz częsciej słychac było o rozpadzie mocarstw-o budzeniu sie z niewoli i uśpienia małych narodów.Zaczeto mówić o Litwie,Czechach...Serbii,jakiejś Jugosławi...Coraz częsciej-że odrodzi sie Polska.Ludność polska zaczęła coraz częsciej dowiadywać sie-o "dawnej swej potędze",zaczęto mówić o różnicach miedzy Polakami,Niemcami,Rosjanami...o naszym zniewoleniu,o wredocie -przed dziesiątkami lat-naszych sasiadów...ale też stawiano pytania-dlaczego ta Polska kiedyś w XVIII wieku upadła...Zosię mało interesowały te wielkie sprawy...bardziej codzienny byt i ich los.Kim oni są,gdzie trafią -jak wybuchnie ta Polska..no i czy Bernaś w porę wróci...niech on decyduje-co z nimi-co ją tam ta polityka obchodzi...Aby nie było zbyt mało zmartwień rozchorował się teść i po tygodniu-zmarł.Leciwy był-ale cóż poradzić.Przy pomocy sąsiadów-przygotowała pogrzeb-wysłała depeszę na front-ale Bernasia nie puscili.A może nie dostarczyli nawet depeszy...Front już sie walił...W wojnę włączyła sie Ameryka.W Rosji - jakaś rewolucja,coś tam słyszała ,że do władzy doszli jacyś bolszewicy...Ale ta Rosja to gdzieś daleko,tam nie było Bernarda.On walczy-czy walczył(?) na zachodzie-gdzieś we Francjii. Zosia dalej pracuje w polu,sieje i zbiera plony,uprawia-jak potrafi ziemię.Ciężko-ale cóz począć.A on pojechał na front... I wieści sie jakby skończyły-wysyła sumiennie listy-ale od dłuższego czasu-brak wiadomości.Cisza.Ludzie mowią o rozruchach ...o abdykacji cesarza,o walkach w Warszawie ...o wojnie wewnętrznej w Rzeszy ...o rozpadzie ...swiata.Tak -o rozpadzie jej świata -który znała,który miała w pamięci....Boże świety-a on nie wraca...czy żyje,czy ...tysiące pytań...Kiedyś w Grudziądzu-obserwowała przez chwile koleje...widziała tam pociągi z rannymi,pociagi z wojskiem -jakby skadś uciekali....dokąd jadą?Co za czasy....

Brak komentarzy: