czwartek, 24 kwietnia 2008

PIERWSZY LIST Z "WOLNOŚCI"

Gdzieś latem 1940 roku Aloś trafia do roboty w majatku.Właściwie władze tam sprawuje prusaczka-doskonale mówiąca po polsku(Polka?).Tak przypadkiem podrzuca więżniom papierosy,poleca dostarczać dodatkowe ilości chleba wbrew pilnującym wachmanom...i to ona na prośby więźniów-jakoś nawiązuje kontakty z niektórymi rodzinami.Kiedyś wzywa Alosia do swego biura,poleca siadać i długo milczy.Aloś jakoś wyczuwa,że ma złe wieści.Wreszcie Frau oznajmia-że rodzinę wywieziono do Potulic,ze Bernard nie podpisał volkslisy.Informuje Alosia,że ze znanych jej informacji wynika,iż ludzie młodzi pewnie będą gdzieś pracować u bauerów,ale lis starych i dzieci nie bedzie tam słodki.Dziwi sie uporowi jego ojca,Alosiowi też wróży nie najlepszą przyszłość-jeśli pokojarzą go z Bernardem...No i pomaga w przesłaniu pierwszych listów.I tak zaczęła sie korespondencja Alosia z rodzicami a z czasem i resztą rodzeństwa.A w obozie trwa intensywne przekwalifikowywanie jeńców w robotników.Taki los czeka też Alosia.Otrzymuje status robotnika rolnego i wraz z innymi-przewożą go na Litwę-do Kłajpedy.Tam zostaje przekazany bauerowi do pracy.Podlega-jako jeniec-robotnik nadzorowi policyjnemu a bauer wszystkich swoich robotników -na polecenie policji na noc w izbie-urządzonej w oborze dla krów-zamyka pod klucz.Widzą,ze robi to niechetnie i z jakimś ociaganiem się.To kluczenie-trwa jakieś dwa-trzy miesiące.Potem są "wolni".Status robotnika umozliwia kontakty.Polacy spotykają sie w dni wolne,wymieniają uwagi,doswiadczenia...organizują pomoc,paczki dla rodzin osadzonych w róznych obozach.Aloś-jako że wozi zboże do młyna-organizuje mąkę.Ktoś piecze mu chleb,suchary...które wysyła do Potulic.Te paczki-mozna wysyłac było raz w miesiącu-przedłuzają życie Bernardowi i Zofii.Siostra Zofia i brat Boleś-tez tam osadzeni-zostają skierowani do pracy w jakimś majątku-i w zasadzie głodu nie cierpią.Ale o nich i ich losie - byc może potem.A Aloś pracuje jako parobek .W zasadzie wykonuje wszelkie roboty wiejskie,ale najczęściej pracuje przy i z końmi.Orze , sieje zboża,przewozi płody rolne do punktów odstawiania,przywozi gości gospodarzy ze stacji kolejowej,wykonuje codzienne prace przy koniach.A jak wspominał ojciec-były tam konie pod zaprzeg,do pługa i pod siodło.To był dość bogaty Niemiec.Mimo wszystko-ojciec go dobrze wspominał.Twierdził,że to był ludzki człowiek,żaden faszysta.I wieczorami też słuchał zakazanych stacji radiowych-z Londynu,czy Kopenchagi,czasem Moskwy.Niekiedy ustawiał radio na Londyn po polsku i pozwalał ojcu posłuchać-potłumaczyć.Przyrównywał,czy mowią to samo-Niemcom i Polakom.To było jakieś ryzyko,ale i stawiało go w dobrym świetle.I nigdy swoich robotników nie pozwolił skrzywdzić przez kontrolującą policje czy inne służby.Tak biegł czas.I jak na razie-Polaków,Francuzów,Belgów ogarniała tęsknota za domem i jakaś apatia.Obserwowano gromadzenie wojsk.Domyslano się,że Niemcy pewnie napadną zaraz na Rosję.Może tu szlag ich trafi?Kto to wie,nie zanosiło sie,przyszłość rysowała sie pesymistycznie....

poniedziałek, 7 kwietnia 2008

Zachowania nowych ....zwycięsców

Jak wspominałem,w południe w pierwszym dniu wojny Przesławice zostały zajęte przez wojsko wroga.Obyło się bez ekscesów.Dopiero po przejsciu wojsk doszła policja i inne formacje...wewnetrzne z SS na czele.Ale najbardziej niebezpieczni okazali sie młodzi Niemcy-żyjący tu ,w Polsce.To oni podpowiadali przybyszom kim kto,kogo aresztować,kogo do lasu...Nowe władze rozpoczeły od aresztu meżczyzn,ktorych podejrzewali lub którzy w/g nich mogli jeszcze walczyć.Aresztowano też Alosia.Wywiezono pod Osztyn-do obozudla jenców wojennych.Ojciec opowiadał,ze w tym obozie los ludzi zależny był od wypadków frontowych.Wrzesień,poździernik-gdy pogoda dopisywała a noce były ciepłe jakoś sie trwało.Ale jak postępowała jesień życie stawało się nieznośne.Marzło się na ciagłych apelach,marzło na róznego rodzaju pracach...ale o nich potem.Upadek Polski i rozbicie ostatnich oddziałow szczegolnie boleśnie tam przeżywano.I zwożono setki,tysiace zgarnietych do niewoli żołnierzy.A w barakach bezustannie trwala debata-kto winien klęsce i to tak upokarzajacej.Szła zima.Dla Alfonsa problemem bylo ubranie-zwineli go przecież pierwszego wrzesnia ,w koszulce...Za papierosy kupił wojskowe buty,bluze,jakis swetr.Zwalniany z obozu Niemiec dał mu płaszcz.To już było coś.Z nastaniem zimy i zasypywaniem dróg śniegiem zaczęto jeńcami odśnieżanie szos.Te wymarsze -zwykle wczesne i powroty późne-to poczatek pierwszych zmasowanych chorob i śmierci .Zdażać sie zaczęły rozstrzelania przy tych robotach...i zaczynał sie głód.Z wiosną zaczeto w lagrze swoistą selekcje.Namawiano jenców z Pomorza i Poznanskiego do podpisywania volkslisty,do wstępowania do ich wojska.Z tego co ojciec wspominał-to nieliczni te listy podpisali-zwykle rodowici Niemcy.W obozie mówiło się,że pewnie szykuje sie nowa wojna,bo rozbudowywano obiekty,namawiano naszych na status robotnika zamiast jenca-aby zwalniać miejsce.Z wiosną zaczeto zatrudniać żołnierzy w okolicznych majątkach ziemskich...ale i wiosna niosła jakieś nadzieje.Alosiowi nie udało sie nawiazać kontaktu z rodziną.Listy wracały.To go przerazało.A pogłoski krążyły o wysiedleniach,o mordowaniu...Jeńcy obserwowali wywózke żołnierzy - Żydów.Po nich do obozu przyjechali czarni i niejako na oczach setek jenców wpędzili na swoje samochody.Nikt nie miał watpliwosci jaki ich los.A Niemcy juz znowu tryumfują...Łamią granice neutralnej Belgii i Holandii iprzwie bezkarnie zajmują Francję...Czy da sie ich zatrzymać?