sobota, 5 stycznia 2008

i tak to się zaczęło...

Z tym dzieckiem-Zosią rozpoczęła się pewna stabilizacja.Dokupiono ziemii na tzw Hermanowie,wybudowano wszechstronna szopę-która spełniać zaczęła obory,stajni,chlewni i kurnika-obok wybudowano stodołę .W sąsiedztwie z domem założono sad. Dziewczynki rosły.Dziadkowie myśleli też o następnych dzieciach... i pracowali.Docierały do nich jednak niepokojące wieści.Mówiło się o nadchodzącej wojnie. Gazeta Kulerskiego niejako z optymizmem pisała o niepokojach dopatrując się w tym szansy na -jak mawiano-wybuch Polski.Chłopi byli raczej sceptyczni.Oni już wrośli w rzeczywistość,chcieli spokojnie żyć.Na Pomorzu wszelkie zamierzenia wyzwoleńcze nie były zbyt silnie zakorzenione.Sadzę,ze wynikało to głownie z wpływu żywiołu niemieckiego na tych terenach już od czasów pokrzyżackich.A stosunki z sąsiadami-Niemcami były z reguły poprawne.Dochodziło tu zresztą do małżeństw mieszanych.Ta sytuacja trwała zresztą długo-do lat trzydziestych dwudziestego wieku.W takim klimacie żyją też Żurawscy.Tworząca się spokojnie zamożność,stabilizacja życiowa przypominała Bernardowi,że pochodzi z wielkopolski,że rodzina ma ziemiańskie korzenie.I fakt,że żona Zofia-z Wieczorskych-już zniemczonych znacznie tubylców -doskonale opanowuje język,zaczyna czytać polskie ksiąski,polskie baśnie dziewczynkom niejako uzewnętrznia jego ciche marzenia. Gertruda kończy siedem lat i musi iść do szkoły-pruskiej.Ale Bernard -początkowo na książce do nabożeństwa,potem na gazecie Kulerskiego uczy jej polskich słów.Te nauki chwyta też Zosia. Dziewczynki wiedzą,że polskich baśni i opowiadań lepiej w szkole nie ujawniać.Bo Zosia też idzie do szkoły.Dziewczyny są wychowywane dość konserwatywnie,po chrześcijańsku i do pełnienia kiedyś roli matki o gospodyni.Z obu kultur-polskiej i niemieckiej -jak sądzę bierze się najbardziej przydatne wzorce. To kiedyś ma zaowocować pracowitością,systematycznością ,uporem...
jasnym stawianiem sobie celów i wymagań, pokornym przyjmowaniem wszystkiego co "zsyła opatrzność".To ma owoco- wac dużym szacunkiem dla starszych ,dla rodziców dziadków i następnych pokoleń. W domu często zaczyna się mówić o wojnie. Wszystkich powolutku ogarnia niepokój...Bernard opowiada żonie i dziewczynkom - jaką była kiedyś Rzeczpospolita.Czasem skads przynosi ciekawą książkę,wspólnie czytają...A pod nieobecność córek wydaje dyspozycje-"na wypadek gdyby go zabrali do wojska,gdyby zginąć przyszło...". Tak mijają dni,miesiące i lata...W domu tymczasem przeżywa się wiele drobnych radości.A to z zakupu pralki -na korbę,z nowej maszyny do trawy ,a jak trzeba i ścinania zboża.Cieszy rynek - na mleko a przede wszystkim masło i sery-które Zosia produkuje i zawozi do Grudziądza.I dość szybko znajduje odbiorców.To spory zastrzyk w gospodarkę.I systematyczny.Dziewczynki nie sprawiają większych kłopotów,uczą się nieźle...Bernard ogradza obejście,po cichutku myśli o budowie -może za pare lat dużego ,przestrzennego domu-takiego pałacyku-marzy mu się.Ale nie wie że już na włosku wisi wielka wojna narodów.Ta wojna odmieni życie wszystkim... A propaganda pruska-nie wierzą jej polacy,sceptyczni sa też niemieccy sasiedzi.Niepokoją się-jak zwykle najbardziej kobiety.One wiedzą,że wojna to ich głównie zmaganie sie z pracą,utrzymaniem gospodarstw,wychowywaniem dzieci i nie daj Bóg z przemaszerowującymi wojskami...wszystko jedno czyimi...

Brak komentarzy: