Bardzo wcześnie pierwszego września zbudził wszystkich huk armat.Zosia zbudziła sie pierwsza-twierdząć ze zdziwieniem że burza-a nic jej nie zapowiadało.Bernard-po chwili zbudzony szarpaniem żony-to nie burza-to grają armaty-TO WOJNA!!!Rodzina szybko ubrała sie i -jak inni wylegli przed obejścia...Z przerazeniem i zaciekawieniem obserwowali wybuchy na skraju lasu-tam gdzie stacjonowało wojsko polskie...od wybuchów do zabudowań było 150-300 metrów.Bernard zarządził blyskawiczną ewakuacje do centrum wsi-bo tu będzie niebezpiecznie.Z chwilą,gdy niemcom odpowie artyleria-pociski moga spaść na zabudowania.Podobny odwrót rozpoczęli najbliżsi sąsiedzi.Na wóz zapakowano-wzasadzie spakowane wcześniej najcenniejsze rzeczy i żywność.Na wóz i do "majatku" jak nazywano połac .W piwnicach tej masywnej budowli schronili sie przwie wszyscy mieszkańcy wsi.Gdzies w parku czekały konie,wozy...Ludzie czekali ,sadzili,ze nastapi odrzucenie obcych.Cóż-gdzieś koło południa usłyszano warkot samochodów i śpiew kolumny wojska...tego obcego,niemieckiego.Wieś dostała się już pierwszego dnia Niemcom.Wojsko postało troche pod pałacem i poszli dalej.Walki trwały...niedaleko pod Grutą i Mełnem toczyły sie cięzkie boje-ale o tym mieszkańcy wsi dowiedzieli sie potem..Choć ustawiane niemieckie działa kilka dni biły gdziś-nasi tez nie byli dłuzni.Ludność cywilna drżała.Nadzieje jednak na pobicie napastników....malały.I co ciekawe,jak wspominał młody wtedy Aloś-najagresywniejsi do Polaków okazywali się miejscowi,młodzi niemieccy sasiedzi.Wspominał,jak żołnierz niemiecki odpedził bandę miejscowych łobuzów niemieckich tłukących jednego starszego rolnika ktorego konie spłoszyły sie od huku.Te incydenty z pierwszych godzin okupacji zwiastowały nadchodzące zło.Zmagania wojsk we wsi trwały trzy dni.Potem front-jak mawiali byli żołnierze-przesunął sie.Za wojskiem wchodziła administracja,policja...Zaczęto segregować ludzi.Młodych-takich jak Aloś-17-18 to latów uznano za przebranych w cywilow zołnierzy i aresztowano.Nie pomogło tłumaczenie o niepełnoletnosci.Zapakowano wraz z przejmowanymi rozbrajanymi polskimi żolnierzami i wywożono do obozów jenieckich.Alos trafił na teren Prus...Reszta rodziny jakoś - na razie została.Pozwolono wrócić do swoich gospodarstw i zająć sie codziennymi sprawami....według niemieckiego porzadku.Nastąpiła względna stabilizacja.Ludność jakby uspiono.Działały urzedy-głównie rolne.Docierały do Przesławic wieści o działaniu zarządzeń gaulajtera Gdańska - Forstera-bo tam pdłaczono powiat.Słyszano o egzekucjach,rozprawach z Polakami bez sądu.Tu -na razie był spokój.Ale konczyły sie jesienne zbiory,zblizała sie zima.Wszyscy wyczuwali wiszące w powietrzu zło.Wiedziano o GG,o aresztowaniach po miastach Pomorza i Wielkopolski.Słyszano o wysyłkach i wypedzaniach Żydow z Grudziadza i Łasina.Nawet starzy Niemcy cichutko opowiadali o obozach koncentracyjnych w Rzeszy.Mowiło sie tu o Stuthofie...O Alosiu i innych jego rówieśnikach słuch - zaginął.Wyczekiwano wieści o jego losie.BOŻE-JAKAŻ STRASZNA TA NIEPEWNOŚĆ ...I WYCZEKIWANIE NA NIEZNANY LOS.
wtorek, 25 marca 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz