W rodzinie troszkę zmian.Przed rokiem zmarł mąż Zosi...Sam chyba sobie tą śmieć ściągnął.Pił notorycznie,niejeden raz trzeźwiał na trawie-zimą na śniegu też.Kiedyś nawet uznano go martwym,połozono w szpitalnej kostnicy.Jakiez było zdziwienie i przerazenie personelu-po wejsciu tam-że "nieboszczyk"złazi ze stołu...Wolne odmrazanie w tej kostnicy-przywróciło mu życie.Wniosków jednak nie wyciągnął.No i kiedyś zapadł-po przemoknieciu i przeziebieniu na zapalenie płóc-co skonczyło się smiercią.Zosia owdowiała.Została z dwojgiem dzieci-Józefem i młodszą Janiną.Dla niej zaczął sie nowy okres.I praca w gospodarce i dzieci.Rodzice z Przesławic czesto teraz dogladają i prac i wnuków.No i bracia muszą pomagać w polu.Czynią to-dość chetnie.Szczególnie Aloś.Po sasiedzku siostry-mieszkają rodziny z dorastajacymi córkami.Aloś zaglada i do Romańskich i Wojtaszewskich.U tych pierwszych-za jezorkiem spodoba mu się Jadza,u drugich-Ela. Bernard jednak oświadcza-że Aloś za młody jeszcze...a dziewczyny...pozyjemy zobaczymy.Zofii-matce Alosia-Elżbieta przypada do gustu.Mogłaby być synową-ale za parę lat...Dla osiemnastolatów-za wczesnie na takie amory...I czasy niespokojne.Ucinają więc częste wedrówki Alosia do Łasina.Zosi swatają sąsiada z Przesławic .Przystojnego i pełnego werwy "starego"kawalera-Gizińskiego.Para jakoś dogaduje sie.Ich kontrakt zamienia sie w ślub.Zosia zyskuje partnera i opiekuna.gospodarka - gospodarza,dzieci ojczyma.Wszyscy zadowoleni.Dzis pewnie takie transakcje byłyby nie do przyjecia-wtedy DOŚĆ CZĘSTO STOSOWANE.Takie czasy.Mój ojciec wspominał-że dziadek-Bernard mawiał-"na miłość to przyjdzie czas-jak sie dobrze poznają i obwąchają"...No i nastał czas obserwacji..teraz Gizińskich...Szczególnie dziadkowie obserwowali los wnuków.Ale było wszystko ok! I tak biegł czas...i narastał niepokój.Wszyscy widzieli,że zbliża sie wojna.
środa, 13 lutego 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz