Mijają dni opowieści o powrocie z wojny,rozpoczyna sie jakaś normalność.I Bernard z Zofią zaczynają mówić o teraźniejszości i przyszłości,i inni podobnie.Sąsiedzi zaczynają spotykać się,omawiać -to co nowe,włanczać się w bieżące życie wsi,gminy.Majatek ziemski w Przesławicach - po Zimmermanie przejmuje państwo-on zaginął bez spadkobierców na wojnie-tak mówią.Ziemię w dużej części władza parceluje i sprzedaje chłopom.Dawni pracownicy -rozpoczynają -budowy na swoim.Starzy gospodarze też zwiekszają swoje areały.Bernard też nabywa cztery hektary...dokupuje konie-takie do roboty-ciężkie jak mawia.Wolniutko stabilizuje sie Polska władza w Łasinie,jest pierwszy nasz wójt,polska w wiekszości rada.Tylko ten pieniądz-szaleje inflacja-i tzw polska marka-przypomina o dawnych czasach.Bernard jest ostrożny w zakupach,w gromadzeniu pieniędzy-wie z opowieści z wojny-że inflacja może zniszczyć każdego.Pieniadze -jakiekolwiek sie pojawiają-zamienia w dobra trwałe...kupuje jako jeden z pierwszych maszyny rolnicze-wyprawy dla córek:zastawy,garnki,sztyćce....I zakupuje dwie gospodarki...Przydadzą sie -powiada.Jedną w Łasinie-drugą w Rogóźnie.Tam -jak powiada-wpuszcza-dzierżawców.Mają uprawiać ziemię i dbać o zagrody.To-jak sie potem okaże-wiana dla córek.
Następuje zmiana pieniedzy-wchodzi w obieg silna złotówka-po reformie Kwiatkowskiego.Buduje się Gdynia,buduje sie polskie jednostki wojskowe w Grudziądzu,powstają fabryki...Zwieksza sie zapotrzebowanie na produkty rolnicze.Chłopi na Pomorzu chwalą powstała Polskę.Sceptyczni Niemcy-których tu prawie połowa ludnosci też zaczynają dość przychylnie mówić o nowym państwie.Widzą recesje w Prusach-niedalekich,Gdańsku-niby wolnym...Powracają przedwojenne -dobrosąsiedzkie zwyczaje i obyczaje...A Zosi i Bernasiowi córki dorastają.W miedzyczasie niepokuj wywołuje wojna "bolszewicka".Wszyscy -i Polacy i Niemcy-chcą pokonania najeźćcy.Niektórzy opowiadają swoje wspomienia z niewoli w Rosji w niedawnej wojnie...Są tacy co widzieli pierwsze "nowe porzadki" bolszewików,opowiadają o okrucienstwie nowych władców...Na apel władz-ale i spontanicznie-młodzi idą na tą wojne,gospodarze zakupuja w Gdańsku karabiny i przekazują wojsku...Nawała odchodzi...cud nad Wisłą popędza Rosjan na wschód.Znowu wraca uspokojenie...
Wojna okaleczyła Bernarda-kuleje dość znacznie-ale coraz bardziej -praca i ruch zalecza dawne rany.Tylko sporo szram.Ale z tym można żyć.Czasem tylko -wspomina jakieś epizody,powiada o wybuchach,gazie,poparzeniach...No i ...Zosia w ciąży.Da Bóg-może chłopak sie urodzi?A chciałby...Ze zdwojoną siła pracuje.Uprawiają tytoń-choc mozolnie pracochłonny.Ale daje zyski.Uprawiaja buraki cukrowe-wiele z tym pracy ale sam zysk-za buraki płacą,liscie dla bydła a z cukrowni otrzymuje sie wysłodki,melasę...i inne odpady-przydatne w gospodarstwie.Sieją też rzepak-choć przeróbka odbywa sie pod Gardeją-już na Prusach-ale na granicy przepuszczają.Tam tłoczą olej-dobry i dobrze sie sprzedaje.Tam też sptyka znajomych z przed wojny i Polaków i Niemców...
No i rodzi się syn,Alfons.Może będzie następcą?Rodzą sie pytania i troska aby wyrósł zdrowo.I tak naprawde rodzina ustawia się wokół tego młodego.Rozpieszczają go,staje sie dla dorastających sióstr taką maskotką.Ale dziadek chce -aby nie był maminsynkiem i trzyma dość twardo.Z czasem Aloś towarzyszy ojcu we wszystkich zajęciach...wedruje po polach,lesie...Jeszcze mały-a "pomaga"-tak mu sie wydaje.Po dwuch latach rodzi sie drugi syn-Bolesław.Chłopcy-to pociecha Bernarda.W tym też czasie-zakochuje sie-i wydają Trudę.Chłopak-to syn wojennego kolegi Bernarda-Kerszteina.Po ślubie dostają zakupioną wczesniej gospodarke w Rogóźnie.Dokupują ziemie.Otrzymują od Bernarda gospodarskę i wyprawę;konia,wóz,dwie krowy...od Zosi skrzynię z wyprawą sypialniano-kuchenną.Da Bóg-poradzą sobie.Blisko mieszka stary Kersztein-jakby co zainterweniuje. Niezadługo Zosia też szykuje sie do ślubu.Zakochuje sie w niej daleki kuzyn-Mulewski.Też z tych spod godziemby...Tym razem szykuje sie wielkie wesele i zjazd rodzinny...Bernaś nie wykazuje entuzjazmu-ale Mulewscy naciskają...a konto nowej pary dokupują duży łan ziemi-sasiadujacy z gospodarstewkiem łasinskim Bernarda,mają takie wznioslejsze plany...oni cały czas żyli wspomieniami dziewietnastowiecznymi...Bernaś nie jest zachwycony-on jest realista i twardo stąpa po ziemii...Wie,że tamto mineło,że wielkopaństwo skończyło się,że bez pracy w pocie czoła...Mulewskich trochę zna...widzi jak gospodarka upada-a tyle tam ziemi...Ale Zosia zakochała się,może ona Jana-przyszłego zięcia zmobilizuje do pracy... No i wesele...wielkie,z udziałem gosci z Grudziądza,Bydgoszczy,Berlina i Hamburga...No i te ich głośne i ciche dyskusje.I niektórych zdziwienie-że Jan bierze-chłopską córkę,że to nie pałac a wiejska skromna zagroda...I choć Bernard wie-kim sa ci ludzie-że to jego dalecy krewni...szlag go trafia-ale cóż -zaciska zęby-wesele trwa...I choć w Przesławicach tamtych czasów przeplata sie mowa polska z niemieką-na tej uroczystości-słowa niemieckie go drażnią.A przecież doskonale ten jezyk rozumie...I wtedy w duchu postanawia,że jego synowie nie będą się stykać z niemiecką częścią rodziny,że on już też tam ,u tamtych bywać nie bedzie...I poczęści realizuje swój plan. Dziwny był ten Bernard.Nigdy nie żałował dla dzieci grosza-ale wesele Zosi podliczył...Wyszło-że kosztowało tyle -co osiem mórg ziemiii. Boże - jaka strata...
Mijają kolejne lata.Własciwie podporzadkowane dogadzaniu chłopcom i ich zachciankom.Alfons jest szczególnym pupilem Bernarda-twardy,podobny do ojca i wpatrzony w niego.No i pomaga mu w pracach.Boleś jest delikatniejszy-bardziej przypomina Zosię,często bywa u krewnych Zosi,mały jeszcze a -niewiadomo kiedy nauczył sie mówić po niemiecku...to trochę drażni Bernasia-ale milczy-bardzo kocha Zosię,i wie-że ma zawsze dobre pomysły w gospodarce...ale te ciągoty do Brotzkich...i ciągłe mowy Bolesia,że u wujka Władka,czy Franca to czy tamto...Może odzywają sie jakieś dawne urazy z wojny...może tu i ówdzie budząca się jakieś niechęci...do tamtych...No i gazety opisujace spory i jakieś rozróby w Grudziądzu,Gdańsku...Zauważa,że Niemcy zaprzestają wysyłać swoje dzieci do szkól publicznych-że otwierają swoje...Dziwi się,że władze pozwalają,jest pewny-że kiedyś to się źle może skończyć...
Ale dziś ma inne zmartwienia,takie gospodarskie.Chłopaki rosną-trzeba by o nich pomyśleć.
U Trudy wszystko dobrze-ma dwóch synów.Rosną jak na drożdżach...i z przejęciem słuchają jego opowiesci...Lubia dziadka a to cieszy.Zosia i Bernard co kilka miesiecy zawijaja do Rogóźna-choć to wyprawa. Niepokoją obserwacje Zosi...młodszej córki.Jan Mulewski lubi sie zabawić,popić...Raz nawet Bernard spłacał jego długi komornikowi...Jan obiecał poprawę-ale ...szkoda gadać...I ta córka spędza im sen z oczu.A własciwie-nie córka a zięć...Wie,że gadanie-"a nie mówiłem"-właściwie niczego nie zmienia.A mają już dwoje dzieci,Józefa i Janinę.Boże jakie to fajne dzieciaczki...Pomagają Zosi-córce-jak mogą-bardziej w naturze-to kupią ubranka,sukienki...bo jak Jan dopatrzy sie pieniedzy-już urzeduje w którejś z łasińskich gospód.
Czas mknie...komunia Alosia...
To stare zdjęcie-z lat trzydziestych to jedyna pamiątka-znana i dostępna po Alosiu-z tamtych lat.Z sentymentem spogladam dziś na mojego ojca...I jeszcze w pamieci ten fragment ogrodu z Przesławic i jakby znajomy płotek...drobiazg ale mnie też przypomina własciwie dzieciece lata...no i widoczny fragment stołu...Przetrwał nawet wojne...był u nas-a potem ...po wielu zawirowanich gdzieś zaginął.Patrze na tą fotkę...nie wiele sie to zmieniło w tradycjach od lat...i wtedy z jakąś pompą obchodzono uroczystosci komunijne...Ciekawa ta jego fryzura...Dziś już nikt nic nie powie o tamtym dniu...nie ma już bohaterów z tego zdjęcia ani ludzi najpewniej stojących obok niego...wszyscy pomarli lub pogineli w nastepnej wojnie...albo po niej-ale to już następne historię... PRZEMIJA POSTAC ŚWIATA...